Moja Lenka jak była całkiem malutka miała
kilka takich okresów, kiedy strasznie nie lubiła wózka...
Spacery były dla mnie męczarnią, zwłaszcza wtedy,
kiedy jeszcze tak dobrze nie trzymała główki i trzeba
było wracać do domu z niemowlakiem na jednej ręce, a
drugą ręką prowadzić wózek :/
Kupiłam sobie wtedy chustę kółkową i to był
drogi ale dobry zakup :)
Bardzo mi ona wtedy pomogła, bo gdy nie
miałam towarzystwa na spacer (czyli osoby, która mogłaby
mi prowadzić wózek kiedy miałabym małą na rękach),
wsadzałam do niej Lenkę i tak sobie chodziłyśmy.
Na szczęście przeszła jej awersja do wózka i
wracając ze spacerów mogłam chodzić na zakupy,
bo zakupy i dziecko w chuście to już było dla mnie za
ciężko :) Ale chustę jeszcze długo nosiłam w pogotowiu i
nieraz się przydała. Sprawdziła się też na imprezie miejskiej,
kiedy Lenka wolała być u mnie na rękach niż siedzieć w wózku,
czy chodzić na nóżkach, było dla niej zbyt tłoczno i
najbezpieczniej czuła się blisko mamusi :)
Tak więc kiedy Lenka nauczyła się chodzić
i bardzo polubiła swój "wóziu", chusta poszła do
szafki i tak sobie leżała rok czasu, aż do niedawna,
kiedy niunia zachorowała i po przespanej gorączce chciała
być ciągle u mamy na rękach. Przeprosiłyśmy się z chustą i
dzięki niej było nam łatwiej przygotować obiad :)
Jednak teraz kiedy Lenka jest dużo większa, było mi już
ciężko i niewygodnie tak ją nosić, a chusta kółkowa opiera się
tylko na jednym ramieniu...
Przypomniało mi się coś, co już dawno chciałam uszyć, ale
wtedy ani jeszcze nie miałam maszyny, ani jeszcze
nie umiałam szyć :P
W książce "Poradnik dla zielonych rodziców" R. Jusis i M. Targosz
(którą na marginesie bardzo polecam, są w niej ciekawe
rozmowy i porady) jest opisane jak uszyć nosidło mai tai
(chustę kółkową też :)
Takie nosidło bardzo łatwo się wiąże, można w nim dziecko
nosić z przodu lub na plecach (i to nawet trzylatki albo i starsze)
i dopasowuje się do anatomii dziecka.
Myślałam o nim również, kiedy byliśmy poza miastem bez
wózka, a małe nóżki się zmęczyły i chciały być noszone i
to tyko przez mamę...
Pooglądałam jeszcze jak takie nosidła wyglądają w internecie i
TA DA!
Oto ono :)
Jak się podoba?
Mam nawet zdjęcia z procesu powstawania, więc
może pomyślę nad jakimś tutorialem jakby byli chętni ;)
Miałam je wypróbować na miejskiej imprezie, ale mała
wtedy źle się czuła i nie poszliśmy.
Nie pokażę Wam więc zdjęć jak w niej wyglądamy i jak je się
wiążę, bo Lenka nie chce w nim usiąść :(
Ona nie lubi rzeczy, których nie zna i do jakiegoś
czasu nie lubi być przykryta (nie tylko teraz jak są upały, tylko
w ogóle, nawet kiedy wydaje mi się, że dobrze śpi i przykryję
ją samą poszewką, kopie nogami i krzyczy "nie ce kołdly").
Po chorobie zrobiła się taka troszkę bojaźliwa i
zaczęła strasznie płakać kiedy wychodzę do pracy, ale
na szczęście to już mija i znowu macha mi pa pa.
Mam nadzieję, że jeszcze ją do tego mai tai przekonam,
ale spróbuję jak skończą się te straszne upały :)
Myślę, że przyda się na bez-wózkowe wyjazdy :)
Oby zostało w końcu zaakceptowane ;)
Na pocieszenie nasze stare zdjęcie w chuście :)
Jeśli zaciekawiły kogoś nosidła mai-tai, to tu jest fajna
instrukcja jak się je wiąże:
Pozdrawiam serdecznie :)